Kampanie reklamowe w internecie

W ostatnim tygodniu obrót powyżej 10 tysięcy złotych, ponad 60 tysięcy przez ostatni miesiąc. Który sklep internetowy nie chciałby notować na starcie takich wyników?

Sukces: jak to łatwo powiedzieć

Najtrudniej jest zacząć, wiadomo. W szeroko komentowanym w social mediach tekście z serwisu Pokolenie Ikea ktoś napisał: „Sukces przynosi nie szkoła, nie milion dwieście tysięcy kursów, tylko pasja. Samo jej odkrycie jest życiowym sukcesem”. Pisaliśmy już o tym dziesiątki razy. P A S J A. Mimo wszystko trzeba ją mieć, żeby robić w życiu ciekawe i przynoszące nie tylko pieniądze, ale i satysfakcję oraz szczęście, rzeczy.

Gorzej, kiedy pasja jest już dawno odkryta, a jednak nie wszystko idzie po naszej myśli. Masz pomysł na siebie, na życie, masz tę pasję, jesteś specem w swojej dziedzinie, a jednak… wciąż czekasz, aż wyjdziesz ze swojego podwórka szerzej na świat. Aż zaczniesz przyciągać nie ludzi, a tłumy.

Żeby nie szukać daleko – zawsze chciałaś robić i sprzedawać ciuchy. Moda to twój prawdziwy świat. Ale takich jak ty – ambitnych projektantek, stylistek i fanek mody – są w samej Polsce tysiące, jeśli nie miliony. I każda jest już na Allegro, jest na Dawandzie i innych serwisach, gdzie można się ze swoimi ciuchami pokazać. Miesiąc, drugi, trzeci i łapiesz się na tym, że coś tu nie działa. A przecież chcesz rozkręcić własną markę, ruszyć ze swoim brandem, który ludzie będą kojarzyć i chętnie do niego wracać na kolejne zakupy. W Allegro to się nie uda, w innym marketplacie też nie bardzo – tam w końcu sprzedajesz jako TY, ale jednak pod logiem wielkiej firmy, która akurat taki serwis sprzedażowo-ofertowy prowadzi.

Niektórzy więc z misji „stworzyć markę” szybko rezygnują. Projektują, sprzedają, ale godzą się z dużą konkurencją i nie cisną na bycie „drugim Wolińskim”. Dobrze jest, jak jest. Własny sklep internetowy? Chciałbym, ale to po pierwszym roku – który zazwyczaj uda się opłacić w promocyjnej cenie – raczej duże koszta. No i nie wiem, jak go wypromować…
Robię więc dalej swoje. I czekam na swoją szansę.

Przyszłość zależy od nas

Ale „szczęściu trzeba pomóc”jak rapował kiedyś Endefis wespół z Sokołem. Nie przejmuj się, jeśli nie znasz tego numeru. Sam jego tytuł jest ci na pewno dobrze znany. Powiesz zaraz, że to jakiś słaby chwyt marketingowy- ten cały wywód – ale choć rzeczywiście próbuję ci tutaj sprzedać coś konkretnego, to tak naprawdę chodzi w tym wszystkim o ciebie – twój sklep i pomysł na biznes – nie o mnie.

Kiedyś napisałem TAKI ARTYKUŁ.
Główną jego ideą było dłuższe słowo wstępu do czegoś takiego, jak „kampanie reklamowe w internecie”. Kampanie robione dla sklepów internetowych. Chciałem w nim pokazać działającym już na platformie Shoper e-biznesom, że nam, jako dostawcy oprogramowania, wystarcza, że ich sklep kupił u nas abonament, że ma jakąś ofertę i chce na niej zarabiać. Krótko: jeśli oni będą szczęśliwi – my też będziemy, bo powodzenie ich biznesu dobrze wróży naszej dalszej współpracy.

Nie trzeba w tym doszukiwać się wielkich i ukrytych opłat, prowizji, bezdusznego zarabiania na Bogu ducha winnych sprzedawcach i e-przedsiębiorcach. Nie. Bo nie o to w tym wszystkim chodzi.

Chodzi natomiast o to, że skoro już wymyśliłeś sobie sklep internetowy i stoi za nim twoja pasja, żebyś nie skończył zabawy w e-biznes zaraz po pierwszym kwartale albo roku, ale żeby to wszystko miało faktycznie sens. Żeby miało jakąś przyszłość.

Gdzie ci klienci, gdzie te zamówienia?

W marcu 2017 roku ruszył u nas sklep Dehe.pl. Choć w internecie sprzedaje od dziesięciu lat. Wreszcie jednak zaczął to robić na stronie własnego sklepu, pod własnym adresem i z chęcią promocji własnej marki. Spodnie, legginsy, bluzki, kurtki, swetry, buzy i spódnice to największe w nim kategorie produktów. Czyli nic odkrywczego. Na samej platformie Shoper mamy sporo podobnych sklepów. A jednak przejście z marketplace’u i serwisów agregujących różne modowe oferty w sieci na „swoje” szybko zaczęło przynosić efekty. Z drobną pomocą, ale jednak.

Ta „pomoc” to kampanie produktowe, odpalone z naszym wsparciem w Google, które tylko w ciągu ostatnich 30 dni wygenerowały w sklepie obroty przekraczające 60 tys. zł.

Inny sklep, i z innej branży – SklepZycia.pl – na każde zainwestowane w kampanię 100 zł, zyskiwał przychód na poziomie 750 zł. Kolejny – MyCoffee.pl – notował 1800 zł przychodu. Podaję te liczby dla szerszego ujęcia tematu.

Te też mogą zadziałać na twoją wyobraźnię. Kiedy w 2016 roku startowaliśmy z usługą Shoper Kampanie, właściciele sklepów mówili najczęściej: nie znam się na tym, nie mam pieniędzy, otworzyłem sklep i zobaczymy co dalej. Żeby wyjść z własnej strefy komfortu i zrobić krok do przodu odważyło się na starcie tylko 10 z nich. Ale z każdym kolejnym miesiącem – było ich coraz więcej.

Wraz z rosnącą liczbą sklepów, które postanowiły pokazać swoją ofertę w sieci reklamowej Google, rosły też wartości zamówień w poszczególnych branżach oraz ich przychody. W niektórych – jak Dom i ogród – w imponującym wręcz stopniu.

Dziś kampanie uruchomione w swoich sklepach mają setki właścicieli. A wartość wszystkich wygenerowanych dzięki nim zamówień wzrosła z 40 tysięcy w 2016 roku do ponad 10 milionów złotych.

To jest to właśnie to, o czym rapował Endefis. I to, co może sprawić, że twoja pasja przerodzona w biznes nie zniechęci cię do e-commerce’u szybciej niż myślałeś. Pytanie tylko: czy podejmiesz wyzwanie?