Masz więcej niż kilkuset followersów na Facebooku, albo codziennie tłumnie odwiedzanego bloga? Zaproś teraz fanów i czytelników do swojego sklepu internetowego.

Kiedy przychodzi pomysł na jakiś biznes w sieci, zazwyczaj pojawia się też pytanie: jak go spieniężyć? Robię na przykład interesujący content wideo na YouTubie, albo piszę wciągającego bloga. Jak przy okazji sprzedać moim obserwatorom związane ze mną produkty/gadżety? Firmowe koszulki, bluzy, jakieś akcesoria?

via GIPHY

Najprościej robić to bezpośrednio z bloga czy Facebooka – oferując w postach konkretne produkty, zapraszając do zamawiania za pośrednictwem wiadomości prywatnej. Zalety? Brak dodatkowych kosztów związanych z utrzymaniem profilu w social mediach czy bloga. Wady? W zasadzie jedna – amatorszczyzna. Sposób zamawiania towaru wygląda jak kupowanie towaru na zeszyt. Wszystkiego trzeba pilnować, po kontakcie mejlowym na boku gdzieś zapisywać… Nie wygląda to jak profesjonalna, i wymarzona, sprzedaż przez internet.

Wyjściem z sytuacji są więc serwisy internetowe zrzeszające różnych twórców – jak Pakamera czy DaWanda. Można w nich wystawiać swoje produkty, w zamian oddając prowizję od sprzedanych towarów. Zalety? Właśnie te wcześniej wymienione. Wady? Mało który twórca pracuje tu na budowę własnej marki – wszyscy są częścią składową danego serwisu i kupujący najczęściej trafiają z wyszukiwarki na dany produkt, a nie szukają konkretnego (czyli twojego) sklepu. A kiedy jeszcze nadchodzi smutna chwila i ulubiony serwis znika z rynku – jak bardzo popularna w Polsce DaWanda w sierpniu tego roku – wszyscy zostają na przysłowiowym lodzie. Niestety.

Ale wtedy wjeżdża własny sklep internetowy. Cały na biało.

via GIPHY

Nie taki wcale drogi, jak go niektórzy malują. I nie taki strasznie skomplikowany, jak inni zgadują. Własna strona, na której można wystawiać swoje produkty i sprzedawać pod własną marką, może kosztować ledwie kilkadziesiąt złotych miesięcznie. A w przeciwieństwie do wyżej wymienionych rozwiązań, daje pewność, że wszystko robisz już na własne, firmowe konto.

Do pieniędzy jednak jeszcze dojdziemy. To znaczy, sam/a dojdziesz, kiedy zabierzesz się za robienie biznesu w sieci na poważnie. Poniższe przykłady niech będą dla ciebie tylko dobrym drogowskazem na drodze do celu.

via GIPHY

Założycielki sklepu i marki Flawless na przykład, zapytane w jednym z wywiadów, skąd wzięły pomysł na taki rodzaj modowo-internetowej aktywności odpowiadały, że „z poczucia chwili”. Najpierw chodziło o to, by ich dzieci nosiły wygodne, a przy tym niebanalne ubrania, a kiedy znajomi i ludzie dookoła zaczęli je zauważać i pytać o ich dostępność, kwestią czasu było już tylko wyjście poza własne podwórko i szuflady. Udało im się więc najpierw zbudować wokół siebie wierną społeczność, a dopiero potem zaczęły swoim fan(k)om oferować ciuchy w formie produktów – już do kupienia we własnym sklepie. Wśród nich znalazła się m.in. znana z telewizyjnych programów kulinarnych Daria Ładocha.

Flawless Pomyslowy sklep z odzieza

„Cała moja przygoda z biznesem online zaczęła się od facebookowego fanpage’a z krótkimi poradami na temat pielęgnacji włosów – infografikami i instrukcjami” – to już wspomnienia założycielki sklepu Na Piękne Włosy. Która po pierwszych pozytywnych reakcjach czytelników i obserwatorów jej profilu, postanowiła opowiadać o pielęgnacji włosów na YouTube, a kiedy pytań przybywało – otworzyła w końcu własny sklep online.

„Czytelnicy mojego bloga coraz częściej pytali, gdzie kupić konkretne produkty, kto mi je polecił, uznałam więc, że sama mogę założyć sklep i polecać swoje produkty” – opowiada o początkach. – Szybko okazało się, że dynamiczny rozwój sklepu wymusił szukanie nowych rozwiązań – w pewnym momencie, mimo rozwoju firmy, wciąż brakowało rąk do pakowania produktów! Postanowiłam więc podzielić się częścią działań. Shoper pomógł mi stworzyć platformę hurtową, B2B, wszystko dostosowane do moich potrzeb. Bardzo cenię sobie taką możliwość oddania części spraw technicznych, bo zależy mi przede wszystkim na tym, by mieć po prostu działający produkt”.

Internet to dziś wylęgarnia najrozmaitszych pomysłów. Oto inny przykład. Pracujący w branży reklamowej pewien kreatywny chłopak wymyślił sobie, że będzie publikował w sieci obrazy flamandzkiego malarza, Rubensa, okraszone zabawnymi tekstami. Czyli – będzie robił memy. I tak też się stało.
Zaczął produkować takich memów coraz więcej, a jego telefon zaczął go informować o coraz większej liczbie kliknięć, lajków i udostępnień. Słowem – ludzie szybko je pokochali. Kwestią czasu było więc przerodzenie tego pomysłu w coś więcej niż tylko internetową zajawkę. Tak powstała marka Roobenswear i sklep internetowy.

Dziś koszulki Roobenwear można spotkać także na targach mody i nawet festiwalach z muzyką, na których organizuje się strefy fashion, ale głównym kanałem sprzedaży pozostaje internet. „Dystrybucja i sprzedaż zależy od sektora rynku, w jakim obraca się dana marka, a moja firma wywodzi się z mediów społecznościowych i dzięki nim zyskała bardzo dużą popularność, dlatego internet jest dla mnie naturalnym kanałem dystrybucji. A przy wielu udogodnieniach, takich jak krótki czas realizacji zamówienia czy możliwość zwrotu lub wymiany towaru, sprzedaż detaliczna offline staje się coraz mniej atrakcyjna” – podkreśla pomysłodawca oryginalnej kolekcji odzieży.

Rubens z Bytomia Mem

YouTube, Facebook, blog… Każdy z tych kanałów z powodzeniem możesz przenieść do branży e-commerce. Z żadnego nie musisz rezygnować – sklep internetowy będzie tylko ich przedłużeniem.

Tym bardziej, że oprogramowanie gotowego sklepu, takie jak nasze, oferuje moduł bloga, który możesz prowadzić także przy swoim sklepie oraz liczne integracje – z opcją sprzedaży i reklamy prowadzonej na Facebooku włącznie. #EveythingYouNeedIsAlreadyInside. Serio.

via GIPHY